~~Alison~~
Nastał poranek. Obudziłam się obok mojego ukochanego
chłopaka. Spojrzałam prosto w jego cudowne, czekoladowe oczy i całkowicie w
nich zatonęłam. Jako, ze chłopak jeszcze spał postanowiłam udać się do łazienki
i ogarnąć się. Wlałam do wanny
maksymalnie dużą ilość wody, po czym weszłam do niej i namydlając całe swe
ciało, umyłam moje długie, kasztanowe włosy. Po kilkudziesięciu minutach
wyszłam odświeżona z pomieszczenia. Miałam na sobie założoną ciemno fioletową
sukienkę, czarną katanę i tego samego koloru botki, a na szyi zapięty miałam
cudowny wisiorek, który otrzymałam od Scotta. Kiedy tylko powróciłam do pokoju
mężczyzna miał już na sobie ubrania i był w stanie gotowości do opuszczenia
budynku. Podeszłam do niego i pocałowałam go centralnie w usta.
-Ta noc była wyjątkowa.- wymruczała mu prosto do ucha
-Wiem, kochanie, ale muszę już zmykać do pracy, szef
dzwonił, ze w szpitalu jest istny Sajgon.- powiedział mężczyzna, popijając kawę
-Idź, bo jeszcze pacjenci pomrą bez Ciebie.- uśmiechnęłam
się szeroko, chociaż w duchu było mi niezmiernie przykro, że mnie zostawia
Po chwili do pokoju wpadła zdyszana Faye, która widocznie
nieźle zabalowała uprzedniej nocy.
-Scott ty tu jesteś ?- spytała widocznie nie trzeźwa,
wkładając palec do buzi
-Spokojnie to tylko urojenia, idź dalej spać.- powiedział
ironicznie Scott
-Koszmary, istne koszmary.- Faye przewróciła oczami po czym
poszła do swej sypialni
-Pójdę cię odprowadzić.- powiedziałam z uśmiechem
Razem ze Scottem pojechaliśmy windą na sam dół, gdzie
mężczyzna ruszył do swojego samochodu. Spojrzałam na niego tęsknym wzrokiem, po
czym podbiegłam ile sił w nogach do jego osoby i wpiłam się namiętnie w jego
usta.
-Kocham cię Scott.- wyznałam chłopakowi
-Och Alison, ja ciebie mocniej, będę ciągle o Tobie myślał,
jestem z Tobą zawsze i wszędzie.- wyznał mi chłopak, dotykając mojej klatki
piersiowej, po czym pocałował mnie czule w czoło i odjechał zostawiając mnie
całkiem samotną na parkingu
Po chwili jednak poczułam czyjeś dłonie na moich oczach. Odwróciłam
się uśmiechnięta, spoglądając centralnie na cudowne oczy Lee.
-Lee !- krzyknęłam uśmiechnięta
-Nie pożegnaliśmy się wczoraj.- powiedział strapiony
-Ja, przepraszam po prostu Scott przyjechał tak nagle i
chciałam się z nim przywitać i jakoś tak wyszło ja..- nie zdążyłam skończyć,
gdyż mężczyzna mi przerwał
-Nie przejmuj się, ale w ramach rekompensaty mej wczorajszej
samotności musisz mi obiecać, ze pójdziesz ze mną do domu i zjesz śniadanie,
które przyrządzę. – powiedział chłopak takim głosem, ze już teraz wiedziałam,
ze mu nie będę umiała się sprzeciwić
-Nie ma innej opcji !- powiedziałam wesoło, podążając za
mężczyzną do jego apartamentu
Kiedy tylko Lee otworzył przede mną drzwi ujrzałam piękne
wnętrze, całkowicie nowocześnie urządzone, wszystko wyglądało naprawdę bardzo
zjawiskowo.
-Chcesz kawy ?- spytał mnie chłopak
-Jasne.- chłopak uśmiechnął się po czym po chwili postawił
przede mną kubek z gorącym napojem oraz talerz pełen kanapek- Specjał kuchni,
kanapeczki mojego wyrobu.- mężczyzna ukłonił się
-Wyglądają smakowicie.- powiedziałam szczerze, pałaszując
jedną z nich.- A ty nie chcesz ?- spytałam zdziwiona
-Nie, dzięki.- chłopak wzruszył ramionami
-No weź, nie bądź taki.- wstałam i spróbowałam wepchnąć
mężczyźnie jedną z nich do buzi, to jednak ciągle nie wychodziło i nagle
całkowicie straciłam równowagę, przez co Lee spadł na ziemię a ja na niego.
Nasze nosy zetknęły się, a usta dzieliły centymetry. Tą dziwną atmosferę
zburzyło odchrząknięcie nieznajomego bruneta, wkraczającego do kuchni.
-Nie przeszkadzajcie sobie, ja przyszedłem po kawę.- Damon
zmierzył nas wzrokiem, po czym wlał sobie do kubka gorący napój do którego
dolał również whisky- typowy facet.
-Jestem Alison.- odparłam, kiedy tylko wstałam z ziemi
-Damon Salvatore.- mężczyzna popił łyk napoju, wyraźnie
pobudzając się- Lee dużo mi o tobie opowiadał.- Kiedy tylko Lee to usłyszał
uderzył przyjaciela w brzuch- Ma krzepę, nie powiem.- dodał sarkastycznie
oddając mu tym samym lecz o wiele mocniej- Wydaje mi się, ze gdzieś cię już
widziałem.- powiedział nagle, siadając naprzeciwko mnie przy stole
-Winda.- powiedziałam krótko, rumieniąc się
-Ach, to byłaś ty !- nieznajomy klasną w ręce i zaśmiał się-
Twój chłopak wie, ze lecisz na nieznajomych ?- spytał po chwili
-Mój chłopak mi ufa i wie, że mam problemy z utrzymaniem
równowagi.- powiedziałam ironicznie się uśmiechając
-Właściwie czemu z nim nie mieszkasz ?- Damon zadawał
kolejne pytania
-Moja współlokatorka jego nienawidzi i szczerze wolałaby
gdybyśmy ze sobą zerwali.- powiedziałam, wzruszając ramionami
-Niezły musi mieć charakterek.- powiedział brunet
-Co powiesz na spacer po okolicy ?- zaproponował mi Lee
czując iż atmosfera jest napięta
- To na pewno dobry pomysł.- stwierdziłam, idąc za mężczyzną
w stronę drzwi- Do zobaczenia zgryźliwy sąsiedzie.- dodałam zadowolona,
wychodząc z pomieszczenia z głową usytuowaną ku górze
-Damon jest dosyć specyficzny.- stwierdził Lee, kiedy tylko
byliśmy już na świeżym powietrzu
-Szkoda, ze nie poznałeś Faye.- zaczęliśmy się głośno razem
śmiać
-Czy myślisz o tym samym co ja ?- zapytał mnie chłopak
-Wyswatamy ich ?- zawtórowałam mu pytaniem
-Jeśli Damon mnie najpierw nie zabije to oczywiście.-
zaśmiałam się, Lee był naprawdę bardzo zabawnym mężczyzną, a jego pomysły
powodowały, ze miałam na buzi szeroki uśmiech, w wielu sytuacjach się z
nim zgadzałam, był jak najlepszy
przyjaciel, który potrafi mnie zrozumieć
-Cudownie, to może powiem jej, żeby przyszła po mnie do
Waszego apartamentu?- zaproponowałam mu
-Myślę, ze to dobry pomysł, ale najpierw zapraszam cię do
mojej ulubionej kawiarni tam zjemy najlepsze ciasto marchewkowe jakie
istnieje.- wyznał mi chłopak
-Kocham ciasto
marchewkowe.- powiedziałam ni z gruszki ni z pietruszki
Chłopak zaśmiał się po czym poprowadził mnie prosto do owej
kawiarni. Pomieszczenie było bardzo jasne, urządzone w stylu lat 80 ubiegłego
wieku, który bardzo mi się podobał.
-Ładnie tutaj.- stwierdziłam siadając przy stoliku
-Wiem, to kawiarnia mojego ojca, teraz moja.- powiedział
mężczyzna, przynosząc nam po chwili po kawałku łakoci
-Dużo jeszcze skrywasz przede mną tajemnic ?- spytałam
-Wystarczająco by móc cię zaskoczyć.- odparł
-Zdradzisz mi rąbka tajemnicy dotyczącej Twojego ojca ?-
spytałam pełna nadziei
-Och ty i te twoje oczy.- Lee pokręcił karcąco głową- Jak
już ci mówiłem przeprowadziłem się tutaj niedawno, jednak owy lokal należał do
mojej rodziny od bardzo, bardzo dawna i teraz należy do mnie, a jeśli chodzi o
mojego ojca to zmarł kiedy miałem niespełna 7 lat, wychowywała mnie mama, która
umarła natomiast kiedy miałem lat 15 i od tamtego wieku musiałem zmężnieć i
stać się przedwcześnie mężczyzną, bo wszyscy tego ode mnie oczekiwali.- dodał,
wzruszając ramionami
-Musiało ci być ciężko.- stwierdziłam, gładząc go po
ramieniu
-Było.- mężczyzna wplótł swoje palce w moje, po czym
spojrzał prosto w me oczy- A Ciebie co tutaj sprowadza, twoi rodzice tak po
prostu przystali na Twą decyzję ?- spytał mnie po chwili
-Moi rodzice oddali mnie do adopcji zaraz po moim porodzie,
przez wiele lat wychowywałam się w rodzinie zastępczej jednak mieli oni spore
problemy z alkoholem i aż do osiągnięcia pełnoletniości musiałam pozostać w
domu dziecka, a później okazało się, że moi biologiczni rodzice nie żyją i
pozostawili mi ogromny spadek dzięki któremu mogłam zrealizować wszelkie
marzenia- powiedziałam z bólem w sercu, to co z siebie wyrzuciłam przywołało
różne wspomnienia, nie zawsze dobre i miłe
-Tak mi przykro ja nie wiedziałem.- powiedział smutnym
głosem mężczyzna
-Wiem i za nic cię nie obwiniam, przez wiele lat nauczyłam
się mówić, ze wszystko u mnie w porządku, a teraz po prostu żyję dalej nie
bacząc na to co było kiedyś.- stwierdziłam, po policzku spłynęła mi łza-
Zadzwonię do Faye, to kolejny krok w
naszym planie.- dodałam bardziej wesoło
-Faye !
-Czego chcesz natrętny chochliku?
-Jestem u Naszych sąsiadów, mają świetną wódkę, musisz wpaść.
-Wódkę powiadasz ? Zaraz będę.
-Świetnie, czekamy na Ciebie.
-Wiesz, że oni Nas zabiją jak zrozumieją co chcieliśmy
zrobić ?- spytał mnie chłopak, kiedy odłożyłam telefon
-Zawsze możemy spać w Twojej kawiarni.- odparłam, na co
zareagowaliśmy wspólnie śmiechem, czekając na rozwój wydarzeń w idealnym
towarzystwie.
~~Faye~~
Każda część mojego pierdolonego ciała mnie bolała., a do
tego jeszcze myślałam, że głowa mi wręcz pęknie.
Głośno jęknęłam szukając jedną ręką telefonu, który miał
przyjemność mnie obudzić. Cóż za debil dzwonił do mnie o tak wcześniej
godzinie.
-Faye! -usłyszałam po chwili, głos mojej pojebanej
przyjaciółki.
-Czego chcesz natrętny chochliku? Spać mi nie dasz!-
warknęłam, do słuchawki.
-Jestem u Naszych sąsiadów, mają świetną wódkę, musisz
wpaść.-rzuciła z nutką rozbawienia głosie. Hm..coś tu nie gra, ale gdy tylko
usłyszałam słowo "wódka" ożywiłam się energicznie wstając z łóżka,
czego po chwili gorzko pożałowałam.
-Wódkę powiadasz ? Zaraz będę. - krzyknęłam. Po chwili jakoś
doczłapałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. wyglądałam okropnie, albo
lepiej, skacowanie. To jest dobre określenie. -Oj Faye przegięłaś.-mruknęłam do
siebie. Leniwie, weszłam pod prysznic. Ciepła woda, obmywała moje ciało już z
dobre 10 minut, przez które, mój ból głowy, nagle znikł. To jest zaleta bycia
czarownicą. Ludzki organizm, potrzebuje na to, co najmniej kilku godzin a mój
zaledwie kilku chwil.
Rozmyślając, o zaletach bycia nadprzyrodzoną, szybko
wysuszyłam włosy ,i pomalowałam oczy.
-Hm… co by się w tu ubrać.-rozmyślałam, głośno. W końcu
postanowiłam na dość wyzywający strój, który wręcz uwielbiałam. Mam nadzieję,
że nasz drugi sąsiad jest chociaż trochę przystojny. Ta… nadzieja matką
głupich, jak to mówiła moja mamusia, przed śmiercią. Ach, nie wspominałam wam
jeszcze o tym prawda? Otóż, moi rodzice, zginęli poprzez jakieś pieprzone
zaklęcie .no cóż, nic na to nie poradzę i nie zamierzam. lubię swoje życie
takie jakie jest, i w sumie wychowałam się sama. No ale nie pora na pierdolenie o przeszłości,
gdy przed sobą mamy podobno najlepszą wódką.
Dobrałam jeszcze tylko jakieś szpilki, i zjadłam na szybko
pierwsze lepsze jabłko. Na szczęście moja mądra Alison, poszła na zakupy, albo
lepiej, Scott. Ta..ten myślał o wszystkich i wszystkim, tylko nie o tym co
ważne. Czytaj, erotyczne potrzeby Ali. Przepraszam, ale jak taki porządny
człowiek, może być dobry w łóżku? To chyba nie możliwe..
No ale wracając, po szybkim posiłku, wyszłam z domu, głośno
stukając moim butami. Co jak co, ale to akurat umiałam dobrze.
Nawet nie pukając wparowałam do mieszkania, moich sąsiadów,
krzycząc.
-No i gdzie jest ta moja obiecana wódka?- to mówiąc,
przekręciła głowę w jedną stronę ze zdziwienia. Dookoła panowała mroczna,
cisza, która nie wróżyła niczego dobrego.
-Kto się kurwa drze?!-ryknął ktoś z dużego pokoju.
Zdziwiona, ruszyłam w tamtym kierunku, podziwiając przy tym mieszkanie. No nie
powiem, ktoś ma gust. Po drodze, zobaczyłam dwa puste kieliszki. Wzruszyłam, ramionami,
i wzięłam je ze sobą w końcu podobno miała tu się odbyć dobra impreza, więc
trzeba się już mniej więcej zaopatrzyć. uśmiechnęłam się sama do siebie,
gratulując sobie podejścia do życie. Nie ma to jak moje uwielbienie.
PO chwili znalazłam się zajebiście urządzonym, salonie.
Nikogo tu nie było.
-Alison, robisz sobie ze mnie jaja warknęłam, rozglądając
się w około. W końcu mój wzrok spoczął na butelce whisky. Czyli kieliszki się
jednak przydadzą. wzięłam jednego dużego łyka, na rozluźnienia. Hm..piłam już
lepsze ale nie narzekam. Westchnęłam głośno, chodząc w tą i we w tą. Chyba
mojej przyjaciółce pomyliły się adresy, bo tutaj aż gnije nudą. Ale od czego
jest Faye? Pewnym siebie krokiem, podeszłam do wierzy, a po chwili z głośników
wydobywała się głośna muzyka.
Zakręciłam się w Okół własnej osi, popijając coraz większe
ilości, whisky. Nie mogłam się powstrzymać by tego nie robić. zaśmiałam się
głośno, gdy nagle moją błogą chwilę tylko dla mnie, przerwał mi męski, znajomy
mi już skądś głos.
-Co to kurwa ma być .-usłyszałam, nad moich uchem.
Automatycznie, odwróciłam głowę, i ujrzałam, zacnego nieznajomego sukinsyna, który
niby to uratował mi tyłek .Miał na sobie tylko czarne bokserki. Hm… no nie źle
nie źle, ale to nie zmienia faktu, że to dalej dupek.
-Oo. pani," ktoś mi uratował dupę ale i tak będę go
wyzywał" do nas zawitała.-zakpił, patrząc na mnie, z mieszanymi uczuciami.
I z wzajemnością. Co on tu kurwa robi?
-Szpiegowałeś mnie?- warknęłam myśląc tylko o zabiciu tego
gnojka.
-Hm… no wiesz, nie schlebiaj sobie, ja tu po prostu
mieszkam!- zaakcentował ostatnie słowo a ja zakrztusiłam się własną śliną.- Oo. Hola, dziewczynko
żebym cię drugi raz ratować nie musiał.-powiedział sarkastycznie ziewając po chwili.
gdy juz sie uspokoiłam, spojrzałam na niego wyczekująco, lecz jak widać, ten
nie zamierzał drążyć tematu.
-Mam schizy-mruknęłam do siebie, na co czarnowłosy po prostu
się zaśmiał.
-no nie przeczę, właśnie pomyliłaś mieszkania, i nie wiem,
jakim cudem się tu nawet dostałaś.-rzucił ironicznie.
-Alison !-krzyknęłam, ledwo co panując nad sobą. To on był
tym drugim sąsiadem o którym tak dużo pieprzyła. Boże moja naiwność nie zna,
granic.
-Zaraz, zaraz.-zreflektował się mój "wybawiciel" .-Znasz Alison?
-To moja najlepsza przyjaciółka Sherlocku-syknęłam
sarkastycznie, wyciągając szybko telefon, lecz ten tylko położył swoją dłoń na
moim ramieniu. Spojrzałam na ten zaistniały incydent ze złośliwym uśmieszkiem
na twarzy. Nie ukrywam, podobało mi się to.
-to ty jesteś Faye, prawda?- raczej stwierdził niż zapytał.
-Gratulacje za spostrzegawczość-mruknęłam.
-Damon Salvatore.- powiedział zafascynowany, całując mnie w
dłoń. Kolejny raz przekręciłam oczami.
-Daruj sobie.-odrzekłam, niczym nie wzruszona. Chyba nie
myślał, że teraz nagle coś się między nami zmieni. Nadal był dupkiem tylko
teraz ten dupek miał imię.
-Hm..czyli tak gramy?- spytał unosząc jedną brew do góry.
-Ja nie gram.-sprzeciwiłam się od razu.-Po prostu nie
ukrywam swojego zdania, na temat, nad przychylnych typów, z którymi swata mnie
moja przyjaciółka.
-Założę się, że Lee tez miał coś z tym wspólnego- teraz to
szanowny Salvatore warknął. Hm..przez chwilę patrzyłam na niego rozmyślając. Te
warknięcie, nie było zbyt podobne, do ludzkiego, albo może świruje? Taaak, to
na pewno to drugie. Potem nie mając nic innego do roboty mój wzrok padł na jego
oczy które były błękitne jak morze.
-Słodko..-powiedziałam, bardziej do siebie.
-Co?- widać też był zamyślony, chociaż cały czas, patrzył na
mnie.
-Nic- dodałam
wymijająco, przybierając znowu mój ironiczny ton głosu. tym razem nawet Damon
nie był w stanie mnie powstrzymać i po chwili już wykręcałam numer do Alison.
Niestety jak na złość nie odbierała. Cóż za suka!
Jęknęłam głośno, biorąc jeszcze jednego łyka whisky, które z
każdą chwilą coraz bardziej mi smakowało.
- E nie chce nic
mówić, ale to jest tak jakby MOJE mieszkanie i MOJE whisky-wtrącił Damon,
wyrywając mi trunek z ręki.
-Palant.-rzuciłam, dzwoniąc jeszcze raz do Alison.- boże
pojebało ich już kompletnie- ryknęłam, w
końcu opadając bezsilnie na kanapę.
-Nie martw się zemsta będzie słodka-odparł tylko Salvatore,
po czym również, dosiadł się do mnie.
-U czyli jednak masz chociaż trochę mózgu.-zażartowałam
złośliwie.
-twoja przyjaciółka musi mieć stalowe nerwy żeby z tobą wytrzymać
nie prawdaż -odgryzł się.
-nie mówię tu już o Lee.-drążyłam.
-Nie jestem taki zły!- oburzył się. Oczywiście
rozszyfrowałam go i wiedziałam że udawał. Widać śmieszyła go ta cała
konwersacja. Mnie wręcz irytowała.-uwierz, mi, kotku, moja osobowość, to szczyt
pomieszanych emocji. Co do ciebie, byłem wręcz, zbyt pomocny. A ty jak widać,
kolejna dziewczynka która uważa się za nie wiadomo co, lecz wyczuwam w nas nić
porozumienia, więc z chęcią pomogę ci się zemścić.
Zaśmiałam, się głośno i co najgorsze. Szczerze. Pierwszy raz
od ponad kilku dni. O kurwa, jego obecność nie działała na mnie dobrze. można powiedzieć
że wręcz niepokojąco.
-twoja szczerość mnie dobija.-powiedziałam szczerze. Damon
tylko wzruszył ramionami, i uśmiechnął się przyjacielsko. Nie, Faye opanuj się…
-To co planujemy ? -spytał zmieniając temat.
-Hm..już coś sie wymyśli..-powiedziałam, usatysfakcjonowana.
~~Damon~~
Spałem sobie spokojnie, gdy nagle ktoś krzyknął przez cały
dom, kilka zdań które za chuja nie mogłem zrozumieć. Jak się później okazało,
do mojego mieszkania, zawitała pani niewdzięcznica, z wczoraj. Na początku
byłam zdziwiony..ba nawet wkurwiony, że zakłóciła moją chwile błogości, ale
później zorientowałem się że to przecież ta drażliwa Faye. Na pierwszy rzut oka
można było stwierdzić, że jest ładna. Może i nawet piękna.. Przyglądałem się jej
przez dłuższą chwilę, szukając przynajmniej, jednej niedoskonałości, w jej
wyglądzie, ale nawet tego nie znalazłem.
Gdy się w końcu opamiętałem, zacząłem z nią gadkę szmatkę,
na którą większość dziewczyn, się nabierała. Lecz o dziwo ona nie należała do
tej większości. i tylko wymownie
przekręciła oczami. Uśmiechnąłem się w duchu. Czyli nie była taką prostą
dziewczyną, za którą ją na początku miałem, co mnie niezmiernie ucieszyło.
Po za tym konwersacja z nią wydawała się taka prosta, jak z
nikim innym. Nawet Lee się przy tym umywał. No ale cóż. Zapewne, się z nią
prześpię, a przyjaźń po seksie chyba nie istnieje. Pożyjemy zobaczymy.
-Czyli mamy już w pełni gotowy plan?- spytała Faye, ze
złośliwym uśmieszkiem, na twarzy.
-tak mi się zdaje.-odarłem, oddając uśmiech i popijając mój
trunek. Niestety był już na wyczerpaniu, ponieważ mój niespodziewany gość,
wypił połowę jednym duszkiem.
- Dobrze, wiedzieć że moje cenne znalezisko, które było już
dość stare ktoś kogo nawet dobrze nie znam (ale poznam) stwierdził że próbował
już lepsze. Naprawdę prawdomówność tej dziewczyny mnie dobijała.
-Nie jesteś taki zły-stwierdziła, lecz szybko dodała.-Ale
mimo to dalej jesteś dupkiem.
-Mam to odebrać jako komplement?- rzuciłem unosząc jedną
brew ku górze.
-Jak chcesz.-wzruszyła ramionami. Czy mi się wydaję, czy
przez chwile wydawała się być speszona?
Hm..nie to raczej nie możliwe.
Wracając..Faye nawet nie czekając na moją odpowiedź, ruszyła
w kierunku drzwi wejściowych. Byłem zdziwiony to fakt. I nie byłbym sobą,
gdybym po prostu dał jej teraz tak wyjść. W wampirzy tempie znalazłem się tuż
koło niej, tym samym sprawiając, że dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
dziewczyna jednak nie reagowała na mnie zbyt specjalnie. Jej serce dalej biło w
normalnym tempie a oczy, cały czas obserwowały moje poczynania. widzę, że nie
będzie tak łatwo jak myślałem..
-Nie mów, że już idziesz-szepnąłem, chytrze. Faye tylko
odepchnęła mnie jednym wskazującym palcem.
-Owszem mówię.-wytknęła mi, nie siląc się na więcej.
-Nie chcesz poznać swojego sąsiada lepiej?- przekonywałem,
ją, używając mojego uroku osobistego.
Ta..coś słabo ostatnio z moją skromnością.
-Hm… jakby to ująć.. NIE-dodała dobitnie, lecz mnie nie to
nie zniechęciło. Przez ponad 100 lat., zawsze dostawałem tego co chciałem, więc
ta dziewczyna nie będzie wyjątkiem.
-A jak powiem, że postawię ci drinka?- spytałem z miną
zbitego psa.
-osiem-powiedziała.
-trzy.
-sześć.
-pięć.-negocjowałem.
-butelkę Russo Balitque- powiedziała twardo.
-Że co?!-krzyknąłem oburzony.-Dziewczyno, ona kosztuje
fortunę!
-Wiem.-odparła niczym nie wzruszona.
-Widzę, że się znasz w tych sprawach. -burknąłem
zrezygnowany.
-Wiem jak naciągać takich facetów jak ty, proste.-wzruszyła
ramionami. Kolejny raz zaśmiałem się szczerze. Nie dobrze Salvatore, znowu się
na to nabierasz.
-Dobra wygrałaś!- uniosłem ręce w geście obrony .Faye
uśmiechnęła się z satysfakcją wypisaną na twarzy.
-Miło robi się z tobą interesy.-mruknęła, idąc powoli w
stronę wyjścia.-Ale umowa jest tylko aktualna do jutra wieczorem.-pogroziła, o
dziwo na poważnie.
-Będę się tego trzymał.-powiedziałem rozbawiony, kłaniając
się.
-Zachowaj te maniery dla siebie Salvatore-widać nudziło ją
to wszystko albo tylko udawała. Chciałem wierzyć ,że to drugie, ponieważ,
jeszcze żadna dziewczyna przy mnie nie wydawała się taka obojętna. Nawet Elena,
a może zwłaszcza? Posłałem jej pytające spojrzenie, na co, ta piękność
zachichotała.-A tak po za tym dalej jesteś w samych bokserkach.-dodała, i bez
pożegnania opuściła moje mieszkanie.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, z tego co dziewczyna
powiedziała. Cholera! przez to wszystko zapomniałem się nawet ogarnąć. Ale
właściwie, Faye powinna, być jeszcze bardziej poruszona, lecz ona nawet nie
zareagowała. Czyżbym tracił swoje zalety? Nie..nie sądzę…
Westchnąłem głośno, uśmiechając się głupkowato do siebie. Polubiłem
tą małą, cholernie ładną sąsiadkę. No ale cóż. Nie nabiorę się na te całe
związki drugi raz, więc postaram się ja wkurwiać, tak bardzo ,jak tylko to
możliwe.
Mimo to, opamiętałem się, i po chwili ciepła woda, obmywała
moje ciało. Tego mi właśnie było trzeba. Odprężenia, która jak zwykle nie
trwało za długo. tym razem tylko i wyłącznie z mojej winy. Nie wiem, czemu ale
miałem potrzebę udać się w moje ulubione miejsce.
Teraz jednak, już o niczym nie zapominając ubrałem się
kompletnie. w czarne spodnie Laurena, czarną koszulę jak i czarne buty. Ta..nie
za bardzo gustuje w kolorowych ubraniach.
Nie zwlekając, szybko wymknąłem się z mojego tymczasowego
domu, po czym, już w wampirzym tempie, tak by nikt mnie nie zauważył, przemknąłem,
na sam szczyt wieżowca. Dla rozrywki przeskoczyłem, na sąsiadujący budynek, z
którego widok zawierał dech w piersi. Przynajmniej mi.
Usadowiłem się wygodnie na krawędzi, patrząc się prosto w
słońce. nie ma co, musiałem to przyznać Portland było zajebiste. Najlepsze
dziewczyny, widoki również pierwsza klasa, a do tego jak się ma swojego
najlepszego przyjaciela u boku to już istny raj.
Nie mówiłem wam jeszcze jak poznałem tą zacną hybrydę.
~~retrospekcja dwa lata temu~~
Właśnie szedłem, przez mroczne, Mystic Falls, uśmiechając promiennie,
chociaż pogoda była wręcz fatalna. Przepraszam bardzo ale każdy głupi robił by
na moim miejscu to samo. Otóż, właśnie, pocałowałem dziewczynę moich marzeń a ta nawet mnie nie odepchnęła. Hm..czy można to
uznać za sukces? Tak..w moim przypadku jak najbardziej. Gdy starasz się o
dziewczynę już przez półtorej roku, radujesz się nawet najgłupszą drobnostką.
Pierdolona miłość -pomyślałem, i zaśmiałem się głośno. Czemu to
cholerstwo przytrafiło mi się drugi raz, i tym razem tak, niesamowicie mocno .Jakim
kurwa prawe,? i Najgorsze jest to ,że mam marne szansę, by zdobyć Elenę.
Wiedziałem to. Dla niej i tak będzie się liczył tylko i wyłącznie Stefan.
Lecz mimo to ,ja cały czas robiłem sobie żmudną nadzieję. Kto wie, może
któregoś dnia się opłaci.
Tak właśnie rozmyślając wszedłem do Mystic Grill zamawiając czystą
wódkę. barman nie źle się zdziwił, ponieważ zazwyczaj, to whisky lądowało w
moich kieliszku.
-Mamy co świętować ?-spytał się mężczyzna stawiając przede mną cała
butelkę.
-Tak.-powiedziałem, uśmiechając się ironicznie.
-Szczęściarz.-usłyszałem jakiś głos koło siebie. Uniosłem jedną brew ku
górze, i odwróciłem głowę. Po mojej lewej stronie, siedział, brunet, który jak
widać, miał wszystkiego dość.
-Nie wnioskuj za szybko.-odparłem
-Przepraszam nie myślę trzeźwo!- powiedział na swoją obronę.-Ale kurwa,
wydajesz się być szczęśliwy, a ja nie lubię takich ludzi.-bełkotał. Rozśmieszył
mnie, swoim zachowaniem.
-Stary, dziewczyna którą kocham już od ponad roku jest z moim bratem, i
ty mi mówisz o szczęściu?!-powiedziałem, na co ten, zakrztusił się swoim
trunkiem.
-Dobra, masz przejebane-stwierdził.
-A ty? -ponowiłem rozmowę, kilka minut później.
-Klaus..-powiedział tylko.
-O kurwa.-stwierdziłem. -nie musisz już nic, mówić, znam go aż za
dobrze.-mruknąłem, patrząc na faceta obok mnie.-A tak w ogóle Damon Salvatore.-
dodałem.
-Lee Labeque .-przedstawił się.
-Co ty na to Lee ,żebyśmy się razem napili? -spytałem.
-Za nowe znajomości! -krzyknął.
-Otóż to! -burknąłem pijąc jednym duszkiem zawartość szklanki.
<koniec retrospekcji>
Na samo wspomnienie, zaśmiałem się. Ta..nasza przyjaźń nie
była normalna. Hybryda i Wampir. Nie ma co, nie próżnowaliśmy. Takie życie.
Chociaż nasze dalsze przygody nie mogły się równać z niczyimi.
Nagle usłyszałem pierwsze nuty piosenki
"starlight". Zdziwiony wytężyłem słuch. Gdzieś ,niedaleko, ktoś się
nie źle bawił.
Już wiedziałem skąd dochodzą nuty tej zajebistej piosenki, lecz
za wszelką cenę starałem się nie patrzeć w tamtym kierunku. Niestety nie miałem
takiej silnej woli, i nawet nie wiedząc kiedy to się stało, gapiłem się w stronę mieszkania, mojej
"milutkiej" sąsiadki. Na jej nieszczęście okno, do jej pokoju było
szeroko otwarte, więc bez problemu można było ją obserwować. A przyznam
szczerze było co. Otóż. Faye, właśnie zdejmowała swoją górną garderobę przed
jakimś chłoptasiem, bardzo seksownie poruszając przy tym, swoim ciałem. no no,
nasza złośnica nie źle się rusza.
Aż cicho gwizdnąłem, również na chwilę wczuwając się w
muzykę, czego po chwili gorzko pożałowałem.
Dziewczyna jakby wyczuwając mój wzrok na jej ciele,
odwróciła machinalnie głowę, patrząc się centralnie na mnie. O cholera. Jakim
kurwa cudem ona mnie zauważyła?!
Mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem. Nie wiedziałem jak
mam zareagować, ponieważ dziewczyna cały czas seksownie tańczyła. Gdy już
miałem wstać i odejść, "sąsiadeczka" pomachała mi złowieszczo, nie
przerywając swojej poprzedniej czynności, jaką było całowanie tego pierdolonego
chłopczyka. Zaczął im już powoli działać na nerwy.
Nie wiele myśląc odmachałem, uśmiechając się ironicznie,
unosząc szklankę whisky do góry. Nie wspomniałem, że wziąłem ja ze sobą? to
teraz mówię.
Faye przekręciła wymownie, oczami, po czym szybkim zgrabnym
ruchem, zamknęła okno i zasłoniła je czarną płachtą. Cholera, a tak dobrze się
bawiłem.
Zrezygnowany, popatrzyłem się ponownie na niebo,
rozmyślając, o moich nowych dwóch sąsiadkach, z których jedna, wydawała mi się być niesamowicie, pojebana, jak i
inna.
-Salvatore odpuść!- nakazałem sobie samemu, gdy już rozbierałem
w myślach Faye. Tak to właśnie jest ze mną, jak nie idę na polowania przez 3
dni. A właśnie!
Skoro o tym mowa… Idę zaszaleć z jakąś dziewczyną, po czym
wrócę. Jak zawsze z resztą.
______________________________________________________
OKEJ NO TO JUŻ MAMY DRUGI ROZDZIAŁ ZA SOBĄ. TU LARA ! : )) SKYLER PEWNIE JESZCZE ŚPI, ALBO COŚ EHH. JAK ODBIERACIE POSZCZEGÓLNE POSTACIE? POCIESZAJĄC MOGĘ ZDRADZIĆ RĄBKA TAJEMNICY, DOTYCZĄCEJ TEGO, ŻE ALISON SIĘ ZMIENI, A FAYE BĘDZIE JESZCZE BARDZIEJ CHAMSKA, HMM ALE TO W TEJ POSTACI KOCHAMY. NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE W SOBOTĘ, TAK DLA PRZYPOMNIENIA : )
MIŁEGO CZYTANIA .
Rozdział superaśny! A Alison no może się trochę zmienić, bo w porównaniu do Faye jest strasznieee nudna! Damon jest genialny, no ale jak zwykleee! A w dodatku ta nieziemska przyjaźń z Lee, heh..Faye jest genialna, a z Damonem to byliby zajebistą parą! Najlepsza scena w domu Damona i Lee, kiedy przyszła Faye...genialne! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuń!!!
Jak ja odbieram te postaci ? Jestem zakochana we wszystkich ! :3 Cieszę się ze zmiany Alison i bardzo bym chciała, żeby była z Lee! Ogólnie miałyście genialne pomysły na to wszystko - szczególnie charaktery. Damon + Faye i Alison + Lee... no po prostu genialne. Nie ma jak swatanie przez przyjaciół. xd To chyba było oczywiste, że zemsta się odbędzie :D Jak ja jestem ciekawa co te dwa charaktery wymyśliły :D
OdpowiedzUsuńOgólnie to, że Lee i Damon się przyjaźnią i jak się poznali jest zajebiste! :D
Scena w domu u Salvatore - me gusta ; *
Chciałabym jakiś wątek między Lee i Ali - ale taki no... troszkę romantyczny i erotyczny. Doproszę się ? ;>
To chyba by było na tyle. Cholernie, zajebiście się cieszę z Waszego bloga i NN - będę to powtarzała już ZAWSZE ; *
XOXO :D :**
Trafiłam na bloga dopiero dzisiaj i trochę żałuję, że odkryłam go tak późno. Niesamowicie podoba mi się sposób, w jaki piszecie, głównie chodzi mi tutaj o różne perspektywy, dzięki czemu można jeszcze lepiej poznać bohaterów i utożsamiać się z nimi. Te gify, dodawane w tekście nieco mnie rozpraszają, ale to tylko kwestia gusty (; Niesamowicie się cieszę, że i w tym opowiadaniu się pojawia Damon. On i Faye są po prostu świetni! Kurczę, gdyby naprawdę znaleźli się w jednym serialu, mielibyśmy niezły ubaw. Obydwoje są bardzo charakterni i stawiają na swoim. Właśnie takie postaci lubię :> Allison, jak to Allison, nic do niej nie mam. Taka typowa dziewczyna. Cóż mogę więcej powiedzieć, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a tymczasem zapraszam do siebie (; im-that-selfish.blogspot.com
OdpowiedzUsuńu mnie NN :D
OdpowiedzUsuńhttp://its-time-to-fight-for-my-normal-life.blog.pl/
Ojej!!! Zajebisty rozdział! Uwielbiam Faye i Damona, tak bardzo do siebie pasują ;) Mają takie podobne charaktery i oboje są tacy wredni, ironiczni... Poprostu ta para podoba mi się bardzij od Deleny (co jest dziwne). Uwielbiam tą Faye. Ma charakterek ;D
OdpowiedzUsuńA najbardziej podoba mi się tok myślenia Damona "Pewnie się z nią prześpię" XD No ja mam nadzieję :) ;****
Piszcie szybko, dodajcie NN, bo ten blog jest cudownyyyy!!!!
Pozdrawiam (wampirze-zycie-eleny-gilbert.bloog.pl)
23 yr old Speech Pathologist Fianna Kinzel, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like Body of War and Ghost hunting. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Accent. zobacz tutaj
OdpowiedzUsuń